Po zimowych treningach wspinaczkowych na szczycie Garde-robe du Geant które mieliśmy przyjemność relacjonować na naszym blogu nadszedł czas na wypad w plener... No cóż, znudziło nam się wbijanie do szafy w środku nocy bo to już adrenalinka nie ta sama co za pierwszym razem a sąsiedzi uodpornili się na nasze nocne wybryki i nic co dzieje się w 108 nie wydaje im się dziwne...
Zebraliśmy więc ekipę, niestety znowu bez Joja bo Jojo bawi się w globetrottera i podbija Krym i nas bezczelnie osierocił :/ Zapakowaliśmy się więc do bolidu Igora który z głodu mało nie umarł (bolid) i ledwie doczłapał się na Orlen, który szczęśliwie znajduje się 200m od Fafolca. Nakarmiliśmy klijóweczkę i w pełnym słońcu pomknęliśmy w siną dal... Całe 20 km do doliny Będkowskiej by zdobyć Dupę Słonia... (no tak się skała nazywa)
Ja jako kompletny wspinaczkowy ignorant stwierdziłem, że będę cykał zdjęcia a oni niech sobie wchodzą. Kuba jednak kazał mi zakładać uprząż i nie marudzić... Dupę Słonia zdobyliśmy więc poszliśmy na inną skałę, podobno jakaś najwyższa w Jurze czy coś. Fakt, żeby wejść na półkę, gdzie mieliśmy rozpocząć wspinaczkę potrzebowaliśmy 20 minut. Szczerze mówiąc stojąc na skarpie 40m nad ziemią myślałem, że już się wspięliśmy ale Kuba z bananem na ryjku stwierdził:
-no to zaczynamy...
-:O... no chyba Cie poje*ało -pomyślałem
No i wlazłem... 2 razy spadłem ale w końcu wlazłem... Będą ze mnie ludzie :D